Gdzie po samochodowy?

24 września 2009

Niektórzy twierdzą, że polski rynek samochodowy złomem stoi. Jeszcze do niedawna można byłoby z tym stwierdzeniem dyskutować, bowiem Polacy w ostatnim okresie coraz częściej kupowali nowe auta. Tym nie mniej rzeczywiście w latach dziewięćdziesiątych oraz na początku roku 2000, sprowadzono do naszego kraju tysiące starych zezłomowanych przez Niemców, Holendrów czy Francuzów, aut.

Urzędy Celne szczególnie nie przeszkadzały w sprowadzaniu używanych samochodów, jeżeli oczywiście zostały dokonane wszelkie opłaty celne. Jedynym hamulcem w sprowadzaniu złomu były przepisy dotyczące badań technicznych pojazdu przed jego rejestracją. Marny to jednak był hamulec, skoro po polskich drogach jeździ tyle złomu. Ostatnie decyzje, a właściwie zmiana przepisów, nakazuje znieść nawet i ten nakazujący przeprowadzenie badań technicznych pojazdu przed jego rejestracją. Unia Europejska od dawna domagała zniesienia tego przepisu, ponieważ jak stwierdzono, nie był on zgodny z przepisami unijnymi.

W związku z tym przepis ten przestaje obowiązywać i już teraz w majestacie prawa będzie można ciągnąć prawdziwy złom do Polski. Ktoś powie, że auto i tak nie  wyjedzie na drogę bez ważnych badań technicznych, ale wszyscy doskonale wiemy jak się takie badania odbywają. Poza tym samochód może być sprawny w dniu badania, by po kilku dniach rozlecieć się na drodze. Tak czy inaczej sporo używanych aut z pewnością znowu trafi na nasz rynek. Z pewnością znajdą się też kupcy na te samochody, a o pieniądze będą się starać w bankach. Tymczasem o kredyt samochodowy jest teraz trudno. Banki, mimo wielu ciekawych ofert, kredytów samochodowych często nie udzielają. Zresztą nie tylko samochodowych, również o zwykłe kredyty gotówkowe jest teraz o wiele trudniej niż jeszcze rok temu.

Często jednak kredyt samochodowy jest jedynym sposobem na pozyskanie środków na zakup auta i dlatego chętnych na ten sposób zakupu własnych czterech kółek stale nie brakuje. Ciekawą propozycję złożył swoim klientom dominem bank, który oferuje skredytowanie zakupu auta aż do 135 procent wartości pojazdu. Poza tym oferta przewiduje 6,9% oprocentowania kredytu, spłatę nawet do 8 lat, a do starania się o kredyt mają bankowi wystarczyć tylko dwa dokumenty potwierdzające tożsamość. Bank nie wymaga też żadnych zaświadczeń. Bank nie poinformował jednak klientów, że takie informacje potrzebne są bankowi tylko do wydania wstępnej decyzji. Na ostateczną trzeba będzie nieco poczekać, bowiem najprawdopodobniej bank zażąda dodatkowych dokumentów.

Bank też nie wspomniał o opłatach jakie zwykle w takich sytuacjach pobiera: opłata przygotowawcza – 1% od wysokości kredytu, prowizja bankowa /ile?/, do tego dochodzi jeszcze koszt zabezpieczenia spłaty kredytu, koszt ubezpieczenia komunikacyjnego /zabezpieczeniem jest kupowane auto/, koszt ubezpieczenia na życie oraz koszt ubezpieczenia na wypadek utraty pracy przez kredytobiorcę lub nieszczęśliwego wypadku. A tak miało być pięknie. I jeszcze jedno, w opisie produktu okres kredytowania wynosi od 6 miesięcy do 7 lat, a nie jak napisano reklamie do 8 lat. I tak jest niemal we wszystkich bankach.